Recenzja filmu

Atak na posterunek 13 (1976)
John Carpenter
Austin Stoker
Darwin Joston

A Night to Remember

Położony w południowej części Los Angeles posterunek policji przygotowuje się do likwidacji. Ostatnia noc przed zamknięciem zapowiada się na spokojną, by nie rzec - nudną. Tak przynajmniej sądzi
Położony w południowej części Los Angeles posterunek policji przygotowuje się do likwidacji. Ostatnia noc przed zamknięciem zapowiada się na spokojną, by nie rzec - nudną. Tak przynajmniej sądzi świeżo awansowany na porucznika Ethan Bishop (Austin Stoker). Wkrótce jednak na miejscu zjawia się konwój eskortujący skazańców do więzienia stanowego. Jeden z "pasażerów" zdradza oznaki poważnej choroby i wszystko wskazuje na to, że niebezpieczni kryminaliści będą musieli spędzić noc w posterunkowym areszcie. Jednym z nich jest osławiony, wielokrotny morderca Napoleon Wilson (Darwin Joston), co bynajmniej nie wróży zbyt dobrze. Prawdziwe kłopoty zaczynają się jednak w momencie, gdy budynek zostaje otoczony przez członków miejscowego gangu, którzy wypowiedzieli policji wojnę...

Zrealizowany za skromną kwotę 100 tysięcy dolarów, drugi film fabularny w reżyserskim dorobku Johna Carpentera to western osadzony w miejskiej scenerii. Twórca, który zaledwie dwa lata później podbije kina nieśmiertelnym "Halloween", podebrał wątki z klasyków Howarda Hawksa "Rio Bravo" i "El Dorado" i podrasował je atmosferą osaczenia rodem z "Nocy żywych trupów", czego efektem było pierwsze "małe arcydzieło" w jego karierze. Przy minimalnym budżecie Carpenter potrafił wykreować na ekranie olbrzymią dawkę napięcia, co już niebawem stanie się jego znakiem firmowym. Podobnie "znajoma" jest tutaj nieodgadniona natura zła - atakujący falami napastnicy pozostają bezosobowi, wyłaniając się z mroków getta niczym demony spośród mlecznych oparów w późniejszej o cztery lata "Mgle".

Zgodnie z pierwotnym założeniem "Atak na posterunek 13" miał być rasowym westernem, logicznym więc staje się fakt, że dostajemy tutaj również elementy charakterystyczne dla "maskulinistycznej" odmiany kina, ze szczególnym uwzględnieniem wątku męskiej przyjaźni. W trakcie rozwoju wydarzeń, zmuszeni do współpracy brutalny, jednak odznaczający się niepospolitą inteligencją, morderca i czarnoskóry funkcjonariusz, zaczynają odnosić się do siebie z coraz większym szacunkiem, a w końcu - wręcz pałać sympatią. Naiwność, by nie rzec: tani sentymentalizm, tego akcentu traci na znaczeniu w miarę, jak obaj bohaterowie zyskują także przychylność widza.

Doprawiony elektryzującym soundtrackiem prosto z syntezatora (kolejny znak rozpoznawczy Carpentera) "Atak (...)" szybko zyskał miano kultowego. O jego ponadczasowości świadczy fakt, że wbijającego w fotel nastroju oryginału nie był w stanie przebić zrealizowany z udziałem gwiazd remake z 2005 roku, zrealizowany za – bagatela – 30 milionów dolarów. Najwyraźniej zabrakło rzeczy najważniejszej – duszy.
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones